Magiczna Grecja – fotoreportaż
30 Maj

- Jest sobotni wieczór. Wyruszamy. Przed nami ponad dwa tysiące kilometrów, a każdy przybliża nas do słonecznej Grecji.
2. Mały przystanek w Budapeszcie – Wzgórze Zamkowe, dzielnica ambasad – za krótko, żeby zasmakować stolicy Węgier, ale do hotelu na granicy węgiersko – serbskiej jeszcze kilkadziesiąt kilometrów. Miło będzie odpocząć.
3. Po wczesnym śniadaniu znowu w autokarze. Z Serbii do Macedonii idziemy piechotą (na szczęście tylko przez przejście graniczne). Następny nocleg już w Grecji. Dojeżdżamy. Błękitno-biały hotel nad samym morzem, góry w oddali, palmy i czyściutki basen – to nie autokarowy półsen, to nasz ośrodek w miasteczku Kamena Vourla nad Morzem Egejskim.
4. Greckie śniadanie – pieczywo, soki, zapiekanki, warzywa i… pomarańcze, jakich w Polsce nie uświadczysz. Jesteśmy gotowi na Ateny – kolebkę cywilizacji: tymi ulicami przechadzał się Sokrates (a teraz przechadzamy się my), tu rzeźbił Fidiasz (my tylko oglądamy), tu zbudowano Akropol (mamy go przed oczami, nie na zdjęciu w podręczniku). W zachodzącym słońcu dotykamy starożytnej historii. Trudno uwierzyć, że tu jesteśmy.
5. Termopile. W wąskim przesmyku 300 wojowników zginęło z Leonidasem na czele. Morze się cofnęło, nie ma Sparty ani Persów, ale pamięć o bohaterach trwa.
6. Meteory – „zawieszone w powietrzu” klasztory. Piękne i ciche, między niebem a ziemią drzemiące, stworzone, aby je podziwiać.
7. Co dobre, szybko dobiega kresu. Żegnamy słoneczną Grecję i wracamy do domu.
W drodze jeszcze wieczorny spacer po Wiedniu. Idąc śladami Mozarta wdychamy atmosferę miasta – fotel, na którym siedziała księżniczka Sissi, stajnie cesarskie, podwórko wciąż istniejącego zakonu krzyżackiego. Przeszłość miesza się ze współczesnością. I tak już zostanie, bo tej wycieczki nie zapomnimy.
Napisz komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.